chyba nigdy tak się nie wymęczyłam, nie wymarzłam i tak mnie nie bolało jak podczas oglądania tego filmu... żaden film fabularny nie wzbudził we mnie jak dotąd takich emocji...10/10!!!
Dokładnie tak... Były momenty, w których miałam ochotę wyjść z sali kinowej, bo nie mogłam znieść tego napięcia i...bólu właśnie. I z całą pewnością bym to zrobiła, gdybym potrafiła się ruszyć. Ale ten film wbił mnie w fotel. We mnie też żaden film wcześniej (ani później) nie wzbudził takich emocji. Zbierałam się po nim psychicznie bardzo długo. Do tej pory mnie boli, jak widzę trailer nawet (pękający lód, przeszywające "Simon!"). Brrrr...
I to dla mnie właśnie jest mistrzostwo.
pod koniec filmu kiedy simone usłyszał wołanie i wyszedł sprawdzić co to i znalazł Joe ( do tego jego przeklinanie ) normalnie rozpłakałem się jak bobas, film bardzo dobry najbardziej chyba co zostanie mi w pamięci to niesamowicie nagłośniony wiatr, kiedy w nocy przychodziła wichura aż czułem ją na sobie siedząc przed telewizorem.
Mnie się też wryły w psychikę/pamięć te wszystkie odgłosy, właśnie pękający lód, wiatr, trzeszczący śnieg, to przeszywające "Simon!" i...do tej pory mam ciary jak usłyszę "Brown girl in the ring". Brrrrr.... Hehe, kiedyś DJ puścił jakiś mix tej piosenki na imprezie, ludzie szaleją, a mnie wryło w parkiet i fala gorąca @.@
Nie do wiary, jak czasem jeden film może wpłynąć na człowieka :P
A co do momentu, o którym mówisz, podejrzewam, że też tak zareagowałam, nie pamiętam dokładnie. Na pewno miałam świeczki przy tym przeklętym "Brown girl in the ring".